31 sie 2012

Dlaczego nigdy nie może być tak jakbym tego chciała?

Fakt - nie jestem jakoś wybitnie inteligentna i nie jestem też wybitnie piękna. Moja mama nie jest super bogata, nie mam własnego wypasionego samochodu, ani też wielkiego domu z widokiem na coś co jest piękne i zachwycające jednocześnie. Ale kurwa pytam dlaczego? Dlaczego moje całe życie trafiam na takich co chcą skutecznie utrudnić mi życie? Dlaczego nie może być łatwo i prosto? Dlaczego zawsze muszę być tą naiwną istotką? Myślałam, że trafiłam na kogoś kto zaakceptuje mnie taką jaka jestem? Że pierwszy raz pomyślę, że on nie jest taki jak wszyscy. Ale, ale, ale po raz kolejny się przejechałam. W takich momentach chciałabym zniknąć, stać się no nie wiem... jakimś małym ptaszkiem, albo kamiennym posągiem stojącym na wrocławskiej operze. Dlatego postanowiłam olać to, nie przejmować się i mieć dosłownie wyjebane na wszystko. Jednak mimo wszystko, gdzieś tam, chciałabym żeby okazało się, że myliłam się, że ma podobne oczekiwania jak ja, tylko nie z tej strony zaczął czy coś. Ehh.. sama już nie wiem jakbym chciała żeby było. Za to wiem, że w tym momencie jest mi smutno.

29 sie 2012

Jak to jest z tymi talentami?

Zaczęłam zastanawiać się co jest wyznacznikiem talentu, tzn. kiedy kto jest utalentowany. Na tym świecie istnieją przecież ludzie o talencie niezaprzeczalnym, jak choćby jakiś robotnik z fabryki który niesamowicie maluje, albo pani kucharka, której głos podobny jest do Whitney Houston. I tak w dziedzinie pisania czy talent ma ktoś kto napisze opowiadanie od ręki - takie na szybko, bez poprawiania i będzie on zacne? Czy talent ma osoba, która mimo swojego stylu i wszechobecnych błędów stylistycznych poruszy czytelnika? Czy można powiedzieć, że ktoś ma talent, bo w drodze długotrwałej nauki robi coś niesamowicie? Czy talentem nazwiemy kogoś kto robi coś dla czystej przyjemności nie wiedząc nawet czy to jest dobre.

Jest to ciekawe, gdyż wiele osób nie wie o tym, że jakikolwiek talent posiada. Bo jeśli ktoś mówi Ci, że jesteś w czymś słaby, albo nie tak dobry, jak ktoś inny przestajesz w siebie wierzyć. Może akurat Ty masz talent do czegoś, ale właśnie przez to, że zostałeś w jakiś sposób zniechęcony nigdy tego nie odkryjesz? Zazwyczaj jest tak, że ten talent zostaje albo niewykorzystany, albo nieodkryty.

W obecnym świecie ciężko się wybić. Ciężko jest zostać zauważonym. Ludzie chcą się zmieniać myśląc, że nie ma w nich niczego niesamowitego, niczego co czyni ich ludźmi wyjątkowymi. Myślę jednak, że każdy człowiek ma coś co sprawia, że właśnie taki jest. Dlatego takim talentem nazwać można nawet najmniejszą rzecz. Talentem, moim zdaniem będzie, umiejętność rozśmieszania ludzi, będzie to też chęć pomocy innymi, trwanie przy swoich ideałach, umiejętność nauki, sprzątania i gotowania. To nawet najmniejsze rzeczy, które na co dzień nie są tak dobrze widoczne. Wychowanie wspaniałego dziecka to też talent. Co więcej, uważam, że ludzie nie mają tylko jednego talentu ale kilka. Nauczyliśmy się jednak, że tylko osoby, które wybijają się posiadają taki specjalny dar. Osoby takie mają po prostu szczęście. Urodziły się pod szczęśliwą gwiazdą, więc w pewien sposób mają lepiej w życiu (bo np. mają duży dom, czy pieniądze na koncie), z drugiej jednak strony na wiele rzeczy pozwolić sobie nie mogą.

Wniosek stąd taki, że powinniśmy siebie doceniać. I nie ważne czy jesteśmy chudzi, grubi, wysocy czy niscy, każdy z nas posiada jakiś dar, coś co czyni nas ludźmi jakimi jesteśmy. Dlatego więc powinniśmy wierzyć w siebie.

25 sie 2012

Jam jest rycerz, czyli przyemyśleń part 2.

Ktoś po przeczytaniu ostatniej notki spytał mnie dlaczego chcę być tym rycerzem. Pytanie mogłoby się wydawać dość banale i wynikające z poprzedniego tekstu, ale skłoniło mnie to do przemyśleń. Myślałam, myślałam i myślałam (czyli to co lubię robić najbardziej :P) i wywnioskowałam, że lepiej być rycerzem niż np. księżniczką. Każda dziewczynka chce być właśnie taką księżniczką. Czekać na tego jedynego w wieży, który przybędzie na białym rumaku aby uratować tylko i wyłącznie ją. A co jeśli taki książę nigdy nie przybędzie? Co jeśli księżniczka do końca życia zostanie uwięziona w wieży? Wydawało mi się, że już raz zostałam uratowana. Że przybył mój wymarzony książę i wyrwał mnie z szarości i niezmienności tego świata. Jak się jednak okazało, myliłam się. Wniosek z tego prosty - nie można liczyć, że przybędzie ktoś kto nas uratuje. Wydaje się nam, że gdy będziemy siedzieć i płakać ktoś przybędzie aby nas pocieszyć. W rezultacie swoje szczęście opieramy na innych. Dlatego właśnie należy być rycerzem, nie księżniczką. Walczyć dzielnie z potworami codzienności, stawiać czoła naszym słabością. Z podniesioną głową dumnie reprezentować to, w co się wierzy i nie dać się stłamsić ludziom, myślącym, że są lepsi. Trzeba nauczyć radzić sobie w obecnym świecie, a nie opierać wszystko na naiwnej wierze. Tak właśnie myślę.

22 sie 2012

Czy Patyk nadaje się na rycerza?

Rozmowa z Bączysławem o tym, że jestem dość niska i niezbyt silna dała mi do myślenia. Więc postanowiłam, że nadaje się na super rycerza. Takiego wiecie, honorowego, dobrego, uczynnego i walczącego ze strzygami. Mogłabym ratować niewinne damy z opresji i reprezentować wszystkie wartości, które uważam za słuszne. Oczywiście miałabym swojego chowańca (który prosił żebym o nim wspomniała). I byłabym wykształcona. Szkoda tylko, że musiałabym ukrywać swoją płeć. Jednak to nie jest przeszkoda dla mnie. Byłabym bowiem idealnym rycerzem. Tak... To byłaby idealna rola dla mnie. Nie być tą słabowitą księżniczką zamkniętą w wieży, tylko prawdziwym wojownikiem, który swój los bierze we własne ręce. A może właśnie byłabym taką księżniczką, tylko nie chce tego przyznać? A może byłabym zwykłą służką na dworze? Albo takim wiecie... rolnikiem? Chłopką zwykłą, co z zazdrością patrzyłaby na zamek i podziwiała w nim wszystko? I hodowałabym świnie? Ale ja nie chce hodować świń :( Czy Patyk nadaje się na rycerza czy może na chłopkę? Aaaa.... Teraz nie zasnę zastanawiając się nad tym. Dobrze, że nie żyje w średniowieczu...

12 sie 2012

Srakowaty Krakon

Chciałabym żeby ktoś powiedział mi, co mam zrobić żeby było dobrze. Dostać taką gotową receptę, która zadziała od ręki. I przestać się męczyć i dręczyć całkiem niepotrzebnymi rzeczami, nie robić głupot, które robię nagminnie, no i nie być tak naiwną osóbką. Dlatego właśnie chciałabym być zła i straszna. Mogłabym poradzić sobie z tym, z czym teraz nie potrafię. I tak myślę, że chyba przerwa w konwentowaniu dobrze mi zrobi. Nabiorę odpowiedniego dystansu do tego wszystkiego i może pozbędę się tych krążących myśli, które nie dają mi spokoju. Bo czy jest coś złego w tym, że chce być w całkiem normalnym związku? Bez ukrywania się, bez komplikacji, bez stwarzania pozorów, bez sztucznych uczuć. Jak każdy chcę poczuć, że nadaje się do czegoś więcej niż do seksu. Chcę randek i kina i wspólnych wygłupów i spoglądania na siebie z czułością. Chce wiedzieć, że nie jestem taka beznadzieja za jaką się uważam. Bo cóż mogę myśleć jak faceci chcą ode mnie tylko seksu i niczego więcej? Lori zabroniła mi zbliżać się do niego. Może wyjdzie mi to na dobre? Zobaczymy. Na razie jednak wróciłam z Krakonu, gdzie niektóre sprawy zostały tam i spoza tamtąd nie wyjdą. I mogę powiedzieć, że mimo srakowatych koszulek i półnagich mężczyzn w akademiku, było całkiem nieźle. A teraz idę spać, bo jeszcze napiszę coś czego będę później żałować, biorąc pod uwagę, że znam część osób która to czyta.

Tak więc sayonara i dobranoc!

6 sie 2012

Woodstockowe trudne sprawy

Tak. Tak. Tak. Byłam na Woodstocku. A dokładniej mówiąc, pracowałam tam. Było dość ciężko. Wiecie... wstawanie o 5 rano, kładzenie się spać o 23-01, taszczenie 30kg skrzynek z mięsem, serami, makaronami i takimi różnymi, lunch boxy których szczerze nienawidzę, spanie przez tydzień na podłodze itd. Chociaż muszę przyznać, że było też kilka interesujących rzeczy, wartych zapamiętania. Po pierwsze, kucharki. Pani Marta i Marzena zasługują tutaj na wyróżnienie. Wredne, mówiące co myślą, a momentami nawet bezczelne no i dużo przeklinające. Ale bez nich ta cała praca nie była by tak zabawna i interesująca. Serio. Na przykład pani Marta krzycząca do srającego gościa pod naszymi oknami czy chce papieru do podtarcia. Takie rzeczy nie każdy możne zrobić. Kolejną rzeczą, której nigdy nie zapomnę to ludzie, których poznałam i z którymi mam nadzieję, że utrzymam dłuższy kontakt. Na razie napisał do mnie Paweł, czyli jeden z trzech kucharzy (nie licząc oczywiście legendarnych pań kucharek). W najbliższym czasie mam zamiar napisać do Marleny (siostry ćpunka) i może do Krzysztofa-Zbigniewa? Chociaż wątpie w to czy chciał by tego, zważywszy na nasze spięcia i docinki. Mimo, że Ewa uważa, że to raczej było coś jak urocze droczenie się. Nie wiem. Ale wracając do tematu, to zapamiętam oczywiście Woodstock - ludzie w błocie, super wielkie tłumy, kolesie którzy zapraszali nas na rakietę kosmiczną, ciężki powrót do domu i człowiek a'la Jezus, na którym spałam. Mimo, że było bardzo ciężko i pracowało się po 19-20h dziennie i że nogi wchodziły wręcz do dupy, pojechałabym tam jeszcze raz. Będąc tam czułam, że żyje. Teraz czeka mnie już tylko Krakon i starcie z panem B. co już teraz nie będzie dla mnie takie ciężkie. Mimo wszystko jednak możecie trzymać za mnie kciuki.

Ave!