24 cze 2012

"Ale proszę Cię, bądź delikatny"

I znowu nic nie układa się po mojej myśli. Ostatnimi czasy to norma. No może po za uczelnią. Tam zawsze mi dobrze idzie, bo w porównaniu z codziennymi sprawami usiąść i nauczyć się paru rzeczy to nic trudnego. A tak? Serce przebite milionem różnych szpilek z imionami osób, które zraniły, zawiodły, okazały się fałszywe no i oczywiście wewnętrzny i nieznikający ból. O! To prawie jak taki fizyczny, który odczuwam teraz. Pojechałam bowiem do Opola, do przyjaciela. Oczywiście miałam nadzieje na to ekscytujące spotkanie do którego w sumie doszło, ale nie w takiej formie w jakiej bym chciało żeby przebiegło. Ale o tym zaraz. Następnego dnia z moim przyjacielem wybraliśmy się nad jezioro. Wszystko pięknie i cudownie gdyby nie to, że doznałam silnych i dość bolesnych poparzeń słonecznych. Tak... Cała Patrycja. Generalnie chodzi mi o to, że ten ból fizyczny, który teraz czuje można porównać do tego odczuwanego wewnątrz. Jest to dla mnie dość nowe odkrycie i w sumie zastanawiające. Bo jeśli na spieczone plecy istnieje super mleczko, to czy jest coś takiego na te wszystkie szpilki w sercu? Szczerze wątpię. A teraz po MagiConie zrobi się ich jeszcze więcej. Nie, nie, oczywiście że nie będę tam płakać ani rozpaczać, bo to kompletnie nie w moim stylu, ale na pewno będę się źle czuła z tym, można nawet powiedzieć, że okropnie. Nie chce czuć tego po raz kolejny, bo uważam, że i tak było więcej tych gorszych rzeczy niż lepszych. Nie chce patrzeć jak chłopak, którego dość lubię stara się udowodnić coś sobie, mi i całemu światu. W takich chwilach chciałabym być bohaterką jakiegoś obrzydliwie słodkiego anime. Ale cóż... życie.

Na szczęście jednak jutro czeka mnie dość miłe spotkanie z Lori, którą uwielbiam za... całokształt. Pod koniec tygodnia może uda mi się do aquaparku pójść z Bączysławem i osłopawiem, ale szczerze wątpię w to żeby ten drugi przyjechał. Ale nie ma co się łamać. Zamierzam się tam dobrze bawić. Na konwencie mam nadzieję, że będę zajęta i nie będę musiała myśleć o rzeczach zbędnych, a potem.... grill ^^ u Bączysława i może wyjazd do wujaszka? Ale zobaczymy jak wyjdzie.

Ave! :D

13 cze 2012

Zakręt, zakręt i o! Portugalczyk ^^

Chciałoby się powiedzieć "a nie mówiłam", bo dokładnie te słowa cisną mi się na usta. Zaskoczenie? Brak. Smutek? Lekki, ale nie na tyle poważny żeby się tym przejąć. Rozczarowanie? Również brak. No może malutkie, jednak myślę, że spodziewałam się tego. Plan działania? Zdecydowany jego brak. Ale cóż, trzeba żyć dalej. Nikogo nie będę do niczego zmuszała, a ciągłe udowadnianie tej osobie, że nie jest jak myśli straciło chyba jakikolwiek sens. Musi chcieć to zmienić, a widać nie chce. Cóż... a Bączysław mówił. Nie wiem co bym musiała zrobić, żeby ruszyć całą i przeogromną górę uprzedzeń, złości i olbrzymiej zaciętości. Serio. Nie wiem. Już dawno nie miałam sytuacji, w której nie posiadałam planu awaryjnego, nazwijmy go tak. I tak siedzę i myślę i myślę i myślę i doszłam do wniosku, że mam ochotę sprać na kwaśne jabłko pewną dziewoję, która widać ma problemy emocjonalne. Tak. Chociaż może to kwestia tego, że chce znaleźć kogoś kto będę mogła obarczyć winą za to wszystko. W sumie, tego też nie wiem. Jednak wiem to, że bardzo nie lubię ludzi, którzy niszczą życie innym ludziom. I współczuje wszystkim tym, którzy później z tymi innymi muszą żyć. Chętnie zaczęłabym tu rzucać imionami czy ksywami, ale nawet nie wiem kto to czyta, więc zrobiło by się niezłe bagno. Całe szczęście planuje wyjazd na trochę za granicę i to nie na wakacje ^^ Poznam miłego Hiszpana albo Portugalczyka. Wszystko mi jedno. I może się nawet opale trochę. A w tym czasie niektóre osoby może się zmienią na lepsze, może zrozumieją pewne rzeczy, albo to właśnie ja zmienię paczenie na ten świat i problemy, które są teraz znikną niczym fatamorgana xD

Żegna was Patyk z życia pełnego zakrętów.
Ave!

3 cze 2012

Wrzos.

Ostatnio jestem wszystkim zmęczona. Nie mam chęci ani motywacji. Najchętniej położyłabym się i nie wstawała z łóżka. Uśmiecham się, smucę, przejmuje, denerwuje, ale czasem mam wrażenie, że nie jest tak do końca. Coraz częściej przyłapuje się na tym, że nic nie czuje, no może po za obojętnością. Pewnie dlatego, że słowa, które miały zostać niewypowiedziane zostały odkryte, a może przez to, że zaczyna mnie to męczyć. Sama nie wiem. Wiem za to, że chciałabym żeby było inaczej. Łatwiej. Tak jak do tej pory. Skupianie się na szkole, stawianie cienkiej granicy w kontaktach z innymi. To mi pasowało. Nie było zbędnego myślenia, czy przejmowania się. A teraz? Udawanie twardej i zimniej zmęczyło mnie. Może czasem jestem lekkomyślna i ciapowata, ale jestem też życzliwa, pomocna, delikatna i całkiem przyjazna. Kiedyś byłam też naiwna, ale to akurat się zmieniło. Ogólnie stałam się kimś, kogo teraz nie poznaje w lustrze. Jak więc ktoś ma mnie pokochać, skoro sama siebie nie lubię? Heh szkoda, bo akurat chciałabym poruszyć serce kogoś bardzo, ale to bardzo upartego. Jednak wszystko na to wskazuje, że poniosę na tym polu sromotną klęskę i dalej będę jak wrzos - całkiem samotny.