18 lip 2012

Jestem jednorożcę :3

Wróciłam z parapetówy "papy" mojej grupy. Tak, tak, tak. On jest jakby naszym ojcem, my jego dzieciaczkami. Żartuje oczywiście xD Wracając jednak do imprezy, pojechałam na nią zaopatrzona w 8 piw. Myślę sobie, będzie akurat, a jak zostanie do domu wezmę. Mimo mojego dobrego humoru lekko się bałam. No może słowo "bałam" jest tu wielkim nadużyciem, ale generalnie czułam lekką tremę. Raczej nigdy nie chodziłam na imprezy tego typu. Zostawałam w domu i było mi z tym całkiem dobrze. Po za tym praktycznie nie znałam tych ludzi. Owszem, jesteśmy w jednej grupie, ale nie znaczy to, że znamy się super dobrze. Początek oczywiście był drętwy, ale w miarę ubytku w alkoholu, robiło się coraz luźniej. Impreza skoczyła się tuż przed 3, a ja muszę przyznać, że już dawno tak dobrze się nie bawiłam. Serio. Całe moje przygnębienie i zły humor związany z ostatnimi wydarzeniami, poszedł.... w pieruny :P Było dużo śmiechu, tosty robione w środku nocy, hucznie obchodzone urodziny, jajecznica na piwie i jeszcze o wiele więcej innych rzeczy, które będę przeze mnie miło wspominane. Nie mogę doczekać się następnej domówki, bo oczywiście planowane zostały już następne ^^

A tymczasem szybka drzemka i wyjście na nową Epokę Lodowcową do kina. Zastanawiam się tylko czy obietnice, nie będące obietnicami (które bardziej jak groźby brzmią) zostaną spełnione czy jak zawsze to słowa rzucone na wiatr. Chyba lepiej by było dla pewnej osoby, aby były to tylko nic nie znaczące słowa, bo w innym wypadku czeka mnie bardzo stresujący i denerwujący wieczór :D

Ave! ^^

16 lip 2012

Szczodry bocian i nagłe zwiększenie populacji ludzkiej.

Świat obecnie mnie przeraża. I piszę to całkiem poważnie. Ludzie mający lat 20 biorą śluby, rodzą dzieci. A co z samorealizacją? Co z planami i marzeniami? Wchodzę na popularną tak twarzoksiążkę, a tu kolejna koleżanka, mająca tyle lat co ja, oznajmia całemu światu, że w ciąży jest. Czy to na prawdę powód do dumy? Moim zdaniem zdecydowanie nie. Zarówno dziecko i jak i małżeństwo to obowiązek. Poważny obowiązek, którego zignorować nie można. Niewiele osób jest na tyle dojrzałych w wieku lat 21 aby mieć dzieci i żyć w związkach małżeńskich. Może to tylko mój wymysł, ale serio, ja nie byłabym gotowa na coś takiego. I nie chodzi już nawet, że nie mam z kim dziecka "robić", że tak brzydko się wyrażę. Na chwilę obecną jestem tylko marną studentką, która nic nie może zaoferować przyszłemu potomkowi. Więc jak mam brać odpowiedzialność, za jego przyszłe życie, edukacje i rozwój. To wszystko kosztuje. Większość osób jest właśnie w takiej sytuacji, a mimo to rozmnażają się niczym króliki. To, że mąż/chłopak pracuje nie wystarczy. A osoby, które myślą, że wystarczy są moim zdaniem niedojrzałe. Przecież w obecnych czasach trzeba się liczyć z tym, że związek nie wyjdzie. Czasem miłość nie wystarczy, aby być razem. I później taka kobieta zostaje sama z dzieckiem i nie wie co ma robić, bo od zawsze siedziała w domu. Na miłość boską! Ludzie, ogarnijcie się. Co takiego można osiągnąć w ciągu 20 lat?! Człowiek nie jest w stanie nawet zwykłego licencjata skończyć.

A może to ja jestem dziwna i nieprzystosowana do obecnego świata? Może to kwestia, tego w co wierze i wierzyć będę, nawet jeśli miałabym zostać starą panną? I być może faktycznie skupianie się na marzeniach jest złe i należy wziąć szybko ślub i rodzić dzieci jedno po drugim? Nie mam zielonego pojęcia. Wiem jednak, że w wieku lat 21, nie można wziąć odpowiedzialności za nowe życie i za życie partnera. Ludzie są po prostu nieprzystosowani do tego. Później dlatego słyszy się o nieudanych związkach, o nieszczęśliwych dziewojach i o dzieciach, które zostają zabite przez matki czy ojców. I akurat zdania na ten temat nie zmienię chyba nigdy, bo wszystko powinno iść w pewnym porządku chronologicznym.

Obecny świat przeraża mnie. Serio.

11 lip 2012

Burza.

Wcześniej bałam się burzy. Może nie burzy samej w sobie, ale tych głośnych i dość przerażających grzmotów. Gdy widziałam, że niebo rozświetlone jest przez błyskawice, zaraz zaczynałam się trząść jak galareta, a strach mnie dosłownie paraliżował. Kładłam się najczęściej w łóżku i nakrywałam głowę kołdrą, byle tylko znaleźć się od tego jak najdalej. Potem zaczęłam uciekać do niego. Było to całkiem miłe. Nie samo uciekanie, ale świadomość, że jest ktoś do kogo uciec mogę, kto był tylko dla mnie. Kochałam tą świadomość. I jak on zniknął myślałam, że znów zacznę się tak panicznie bać i uciekać. Jednak jest inaczej. Boje się, bardzo się boje, ale jednocześnie czekam na tą burzę. Przynosi mi ona dziwnego rodzaju ukojenie. Ta chwila sprawia, że się wyciszam i że jest mi dobrze. Może jest to kwestia tego, że stawiam czoła swoim lękom czy coś. Sama niestety nie wiem jak to działa wszystko, ale na pewno wiem, że pokochałam burze, której tak bardzo nienawidziłam i która dalej wywołuje ten wielki strach.

Ale nie ma co głupot pisać, tylko spać trzeba iść. Tak więc,

Ave Misiaczki :D i przyjemnych kolejnych burz xD

7 lip 2012

Hiding My Heart

Niby mam wakacje, ale cały czas coś robię, gdzieś biegnę, z kimś się spotykam. Z jednej strony bardzo mnie to cieszy bo będę mogła mówić jakie wspaniałe wakacje miałam, gdzie nie byłam i kogo nie poznałam no i oczywiście nie muszę za dużo myśleć co ostatnio bardzo mi ciąży. Siedzę i się zastanawiam - "Co by było gdyby...", "A może to nie jest jednak takie jak mi się wydaje...", "A może po prostu chcę żeby to inaczej wyglądało niż wygląda..." itd. Dlatego właśnie musiałam szybciutko uciec z Opola i szczerze powiedziawszy nie mam ochoty tam wracać. Myślę, że było by inaczej gdybym nie była ignorowana i uświadamiana na każdym kroku jaka to nie jestem beznadziejna i głupiutka mimo wszystko. Pewnie większość takich zachowań to moja wina, bo zachowuje się dość sprzecznie, np. śmieszna zasada "paczaj jak nie pacza", albo siedzenie w środku nocy i przez 2h patrzenie się na plecy. Takie zachowania do mnie nie pasują, albo nie chcę żeby pasowały. Jednak nie umiem tego powstrzymać, bo chociaż jestem zła na niego i na całą niesprawiedliwość tego świata, to siedząc tak i patrząc nawet na głupie plecy mogę wyobrazić sobie historię z happy endem. I to nie historię idealnej bohaterki, którą czasem mam ochotę być, ale moją własną. Z tym jaka jestem, co mnie cieszy i co mnie smuci, z moją lekką niezdolnością da wyrażania uczuć, z moją wrażliwością na dosłownie wszystko. Dlatego właśnie mimo, że siedziałam przez te 2h totalnie niezauważalna, pominięta, zignorowana, to gdzieś tam, na samą myśl, o tym że jest na wyciągnięcie ręki, byłam szczęśliwa. Przeraża mnie to, bo cała sytuacja jest dość nieprzyjemna dla mnie i w szybki i efektywny sposób może mnie zniszczyć, jak było z Marcinem, ale wierzę gdzieś tam że może mi się udać, że przebije się przez warstwę zimna i obojętności i że ta historia skończy się jednak happy endem. Marzenia chyba czasem się spełniają, prawda?


2 lip 2012

To wszystko czego chcę ^^

Zaczęłam zastanawiać się czego chce od życia, o czym marzę tak dokładnie. Wcześniej życie toczyło się swoim rytmem, a ja poddawałam się jego nurtowi bez żadnego sprzeciwu. Ale nie pasuje mi to, dlatego zaczęłam się zastanawiać właśnie nad tym czego chce i przede wszystkim jaka jestem. Na to drugie pytanie do tej pory nie mogę znaleźć odpowiedzi i myślę, że większość ludzi ma z tym problem. Nie chodzi tu o moje cechy czy przyzwyczajenia, ale o mnie jako o ogół. A nie można powiedzieć za dużo o człowieku nie znając jego marzeń, bo to one determinują pewne zachowania, a wiedza którą zdobywa się w procesie "zdobywania marzeń" sprawia, że się zmieniamy. Więc wzięłam zwykłą kartkę i spisałam wszystko czego chce na chwilę obecną. Nie tylko rzeczy materialne, czy marzenia takie długookresowe, ale też wszystkie niematerialno-niematerialne rzeczy których nie da się tak łatwo zmienić. I właśnie to, czego zmienić nie mogę postanowiłam zaakceptować, np. chciałabym być szczuplejsza. Powinnam więc ćwiczyć i stosować jakieś śmieszne diety, ale z drugiej strony lubię słodycze i to, że mogę zjeść pyszniutką karkówkę, popijając ją piwem nie myśląc o tym jak wiele kalorii zawiera. Dlatego zaakceptuje to, całość, a nie tylko fragment. Natomiast większość punktów, które zrealizować się da, osiągnę w krótszym czy też dłuższym czasie. Będzie to wymagało ode mnie bardzo dużo samodyscypliny i zaparcia, ale zrobię to, bo chcę. I pewnie zwątpię w to dość często, ale dam radę, bo przecież każdy jest kowalem swojego losu.

Ah, no i dla tych wszystkich, którzy w to nie wierzą lub mnie nie lubią: spadajcie. Nikt nie musi mnie lubić, ani wierzyć we mnie. Nie czytajcie tego, nie rozmawiajcie ze mną, nie bądźcie fałszywi, bo to odbije się tylko na was xD